piątek, 27 maja 2016

Konkursowy One Shot Vicky :D

Bardzo ci dziękuję za dosłaną prace oto 1/3  twojej nagrody;*
A was zapraszam na OS Vicky :D
Spodoba wasm się napewno;*
:

           Tytuł: Nietypowa kobieta
                        Autorka: Vicky :D


- Castillo masz miesiąc. Gdy czas upłynie, Hernandez ma być martwy, zrozumiałaś?
- Tak szefie
- Uważaj na gliny i zacznij go śledzić
- Oczywiście szefie
Kolejne zlecenie morderstwa. Taa...  Już dawno weszło mi to w krew. Byłam maszyną do zabijania. Bez uczuć, bez jakiegokolwiek hamulca. Nie byłam typową kobietą. Nigdy nie miałam faceta. Mężczyźni bali się mnie. Wręcz uciekli na mój widok, a z resztą przyzwyczaiłam się do tego...
Szłam ulicą. Wokół pełno ludzi. I wtedy moją uwagę przykuła pewna osoba...  Chwila, chwila...  Tak, to Hernandez. Do tego z jakąś blondyną. Zaraz sprawdzimy kto to taki...
Nacisnęłam na obramowania moich czarnych okularów. Po chwili wszystko o niej wiedziałam. Clara Alonso, 25 lat, narzeczona Hernandeza, aktorka. Tyle mi wystarczyło. Ruszyłam za nimi. Oboje weszli do klubu. Oczywiście ja za nimi. I wtedy pośliznęłam się. To przez te głupie koturny! Mogłam ubrać inne...
Najdziwniejsze było to, że nie upadłam, ale jakiś szatyn trzymał mnie w ramionach. Próbowałam wstać, ale on mi nie pozwalał.
- Mógłbyś mnie puścić? Nie jestem aż taką ofermą. Nawet chodzić potrafię. Dziwne, prawda?
Chłopak zaśmiał się i pozwolił mi wstać.
- Wygadana jesteś - stwierdził
- Jakbym o tym nie wiedziała - prychnęłam
Sorry, nie mam czasu
- Poczekaj mała! Może byśmy się poznali?
- Jeszcze raz powiedz do mnie mała, a mój but wyląduje na twojej twarzy. Zrozumiałeś?!
- E, spokojnie. Nie tak ostro siostro.
- Kurde... Wielki poeta. Normalnie Adam Mickiewicz.
Chłopak ponownie zaśmiał się.
- Zadziorna jesteś i do tego grasz taką niedostępną. Lubię takie.
- Lepiej zejdź mi z oczu zanim ci coś zrobię.
Wyminęłam Mickiewicza i usiadłam przy stoliku. Tuż obok siedzieli Clara i Hernandez. Zaczęłam słuchać o czym rozmawiają.
- Diego, ja nie chce wyjeżdżać.
- Musisz skarbie. Dobrze wiesz, że twoja siostra jest nieobliczalna, a z resztą odpoczniesz sobie trochę.
I wtedy dosiadł się do mnie szatyn.
- Cześć śliczna!
- Czego ty ode mnie chcesz?!
- Chcę wiedzieć jak ci na imię.
- A jak ci powiem to się odczepisz?
- Być może...
- Violetta. A teraz stąd spadaj!
- Śliczne imię dla ślicznej dziewczyny. A ja jestem Leon.
- Nikt nie pytał. Idź stąd!
- Dlaczego ty mnie tak nie lubisz? - zapytał udając smutnego
- My się nawet nie znamy!
- Znamy. Ja jestem Leon, a ty Violetta.
Wyciągnęłam z kieszeni kartkę samoprzylepną i napisałam na niej IDIOTA. Następnie przykleiłam mu ją na czoło.
- To twoje nowe imię. Cześć - powiedziałam i ruszyłam za wychodzącym Hernandezem
Minęło kilka dni. Mickiewicz albo raczej Trynkiewicz już mnie nie nękał. Laska Hernandeza wyjechała, a jego śmierć zaplanowałam sobie na dzisiaj. O tak! Violka wkracza do akcji! Ślepy zaułek to idealne miejsce. Zabiorę mu marynarkę i ucieknę. On pobiegnie za mną i... BUM! Nie ma Hernandeza...
Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Zaczaiłam się i czekałam aż będzie wracał z pracy. I wtedy ktoś klepnął mnie w tyłek. Byłam wściekła i dałam tej osobie w twarz.
- Ten cios to ja do końca życia zapamiętam...
- I bardzo dobrze, a tak w ogóle to czego chcesz?!
- Wiem o tym, że chcesz zabić Hernandeza
Miałam zacząć mu się tłumaczyć, ale usłyszeliśmy głośny huk. Wyszliśmy zza ściany. Wokół przybywało ludzi. Hernandez został potrącony przez samochód. Po chwili karetka zabrała go do szpitala. Musiałam się tam jak najszybciej dostać... Tylko jak?
- Leon posłuchaj. Umówię się z tobą jeżeli się przymkniesz i zawieziesz mnie do szpitala.
- Podoba mi się ten plan! Panie przodem - powiedział otwierając mi drzwi od samochodu.
Chwilę później byliśmy w szpitalu. Mieliśmy wejść na oddział, ale zatrzymała nas pielęgniarka.
- A państwo do kogo?
- Do Diego Hernandeza - odpowiedział Leon
- Jesteście jego rodziną?
- Tak, Diego to mój brat.
- A pani?
- To jest moja żona.
Zrobiłam się cała czerwona. Nie wiem czy ze wstydu czy ze wściekłości.
- A co pani taka nerwowa?
- Spodziewamy się dziecka. Sama pani rozumie, ten stres...
Miałam ochotę go walnąć.
- Proszę wejść
Ruszyliśmy na oddział.
- Leon ja cię chyba zabije.
- Violuś, stres źle wpływa na dziecko.
- Leon, ja nie żartuje...
- No dobra, już dobra.
Poszlismy pod gabinet lekarza, żeby się czegoś dowiedzieć.
- Pacjent jest w ciężkim stanie. Poleży tu minimum miesiąc.
Wtedy Leonowi zadzwonił telefon.
- Zaraz wrócę - powiedział i oddalił się
Coś mnie tknęło i poszłam za nim. Wtedy wszystko się wydało...
- Szefie, nie mogę jej tak po prostu zabić. Muszę poczekać na odpowiedni moment...
Gdy to usłyszałam podeszłam do niego. Wyciagnęłam z kieszeni broń i przytknęłam mu do głowy.
- Oszukałeś mnie...
- Violetta to nie tak jak myślisz...
- Jaka ja jestem głupia i naiwna...
Ale wiesz co, nie zabije cię. W sumie to jesteś świetnym aktorem.
Wybiegłam z budynku. Wsiadłam do taksówki. Miałam farta...
- Na Mleczną 10, proszę!
Leon cały czas za mną jechał. Myślał, że jestem tak głupia i go nie zauważę?!
Wysiadłam i pobiegłam w stronę domu. On był szybszy. Złapał mnie, przyciągnął do siebie i pocałował. Nie wiedzieć czemu odwzajemniłam pocałunek. Czułam się tak bezpiecznie w jego ramionach. Ta...  W objęciach gościa, który ma mnie zabić.
- Chcesz mnie zabić?! Dawaj! I tak mam już dość tego nędznego życia.
- Nie, nie chcę cię zabić i nigdy nie chciałem. Ja cię kocham Violetta. Zrobie dla ciebie wszystko...
- Leon, ale..
- Cii... - powiedział przykładając mi palec do ust
- Wyjedźmy. Zacznijmy od początku tam gdzie nas nie znają. Los Angeles pozostanie tylko wspomnienieniem...
Wtedy pocałowałam go, a jednocześnie wtuliłam się w niego. Tak bardzo brakowało mi takiej bliskości...
Minęło kilka lat. Wyjechaliśmy z Leonem do Buenos Aires. Tam otworzyliśmy razem biuro detektywistyczne, potem wzięliśmy ślub... A z resztą nie będę przynudzać. Wiecie co było dalej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz