niedziela, 24 kwietnia 2016

OS-"Miłość od pierwszego wejrzenia" cz I

Ona-20 latka o czekoladowych oczach i brązowych włosach, mieszkająca sama nie ma nikogo nawet chłopaka czy przyjaciółki.
Rodzice ja zostawili gdy miała 1 rok.
Właśnie złożyła podanie do pracy do Verdas Company.
Pozna tam swojego prezesa co będzie między nimi?
On-20 letni sztyn o szmaragdowych oczach, prezes firmy Verdas Company.
Jest on bogay, żyje w raju, ma rodziców którzy bardzo go rspuszczają ma siostrę Ludmiłe. Żyje mu się w dostatku chociaż nie jest zbyt szczęśliwy nie znalazł swojej drugiej połówki.
Co się stanie gdy na potka na swojej drodze nią?

Jak codzień Violetta (bo tak jej na imie) wstała o 8.00.
Szybko zdarła z siebie kądrę, która przykrywała jej zgrabnę ciało i bobiegła do łazienki.
Tam wykonała poranne czynnosci i zeszła na duł w celu zjedzenia śniadania.
Szybko pochłoneła śniadanie ponieważ miała spotkanie o pracę i nie chciała zawalić.
Wszystkie firmy w których dotychczas składała podania odmawiały jej.
Miała nadzieję że teraz będzie inaczej.
Wychdząc z domu zamkneła dzrwi i pobiegła na przestanek auobusowy.
Gdy była juz pod firmą wpadła na jakąś dziewczynę.
-O przepraszam nie zauważyłam cię-powiedziała Violetta przepraszając.
-Nie to ja przepraszam ostnio chodzę zgłową w chmurach-odpowiedziała blondynka.
-Jestem Ludmiła-powiedziała podając Violettcie rękę.
-Violetta-również podała rękę.
-Pewnie idziesz na spotkanie z prezesem?-zapytała Ludmiła.
-Tak-odpowiedziałam.
-Uważaj jest bardzo wymagający-powiedziała Ludmiła a ja spojżałam na nia pytającym zwrokiem.
-To mój brat-"wszystko jasne"-pomyślała Violetta.
-Dobrze postaram się-powiedziała posyłając jej szczery uśmiech.
-Dobrze to ja idę bo nie chcę się spóźnić.
-Dobrze leć powodzenia,mam nadzieje że jeszczę się spotkamy-mówiła Ludmiła.
-Dziękuje,ja też mam taką nadzieję-odpowiedziała Viloetta.
Violetta weszła do firmy i odrazu poszeszła do recepcji.
-Dzień dobry, ja przyszłam w sprawie  pracy asystętki-mówiła Violetta do recepcjonistki.
-Dzień dobry, Pan prezes czeka na panią na piętrze 3.
-Dziękuję-powiedziała Violetta odchodzącod recepcji i wsiadając do windy.
W windzie myslała że jeżeli sie jej nie uda to juz nie będzie się starała zakażdym razem to samo,ma nadzieję że teraz jej się uda.
Podchodząc do pomieszczenia w której czeka na nia prezes zobaczyła tabliczkę z napisem "Leon Verdas", nie mysląc dalej zapukała do drzwi i usłyszała "proszę" więc weszła.
Ujrzała tam młodego sztyna o szmaragdowych włosach i pięknym uśmiechu.
Pomyslała że się zakochała po raz pierwszy w zyciu,ale pewnie on nie odwzajemni jej uczuć.
Wręcz przeciwnie Leon gdy ja zobaczył już wyobraził sobie ich wspóla rzyszłość z gromtką dzieci.
Zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia.
-Dzień dobry-powiedziała Violetta do szatyna z uśmiechem,czywieście on odwzajemnił uśmiech.
-Dzień dobry,proszę usiąć-wskazał ręką na fodel na przeciwko siebie.
-Więc Violetto jakie znasz języki,jest to niezbędnedo pracy asystętki-zapytał.
-Znam J.Angielsiki,Włoski,Francuski-odpowiedziała.
-Dobrze, widzę że masz dobre kwalifikację więc masz tę prace-mówił z usmiechem Leon.
-Bardzo dziękuję panu-powiedziała Violetta ściskając dłoń Leona.
-Nie mów do mnie Pan bo czuję się staro, wkońcu mamy chyba tyle samo lat 20 o ile się nie myle?-zapytał z bananem na twarzy Leon.
-Tak oczywiścię-odpowiedziała.
-Leon-powiedziała podając jej dłoń.
-Violetta-równiez odzwnajemniła jego gest.
-Więc kiedy mogę zacząć?-zapytała Violetta patrząc w prost w jego szmaragdy.
-Nawet teraz jak to nie jest dla ciebe problem?-zadał jej pytanie.
-Oczywiście że nie-odpowiedziała.
-Więc to jest twoje biórko-pokazał Leon.
-A to jest twoje zajęcie dzisiejsze-powiedział przynosząc jej stertę papieró.
-Ale najpierw poproszę żebyś zrobiła mi kawę.
-Dobrzę zaraz będę-odpowiedziała Violetta wychodzac z pomieeszczenia i kierując się do bufetu(nie wiem jak oni tam to nazywają)
Violetta podeszła do sprzetu i chciała go włączyć ale jej sie nie udło.
Nagle zaobaczyła że jakaś dłoń sięgneła i cudem włączyła to coś.
-Dziękuję-powiedziała
-Nie ma za co-odpowiedział tajemniczy męszczyzna.
-Przepraszam ale muszę już iśc bo prezes mnie wyczekuję-mówiłam do tego gościa.
-Mam nadzje że jeszcze się spotakamy maleńka-powiedział po czym klepną mnie po tyłku.
-Jak pan śmie?-zapytała z kpina Violetta.
-Tak to-zaczą dotykać Violettę po tyłku, ale Violetta szybko się odwróciła i szczeliła muz liścia odcho dząc.
-Jeszczę się spotakamy śliczna i w tedy mi nie uciekniesz-wypowiedział tesłowa a Violetta się przestraszyła i przyspieszyła kroku.
-Oto twoja kawa-mówiła Violetta stawiając Leonowi na biórku.
-Bardzo dziękuje-odpowiedział posyłając jej szczery uśmiech.
-Coś się stało bo strasznie zbladłaś-zapytał Leon podnosząc sie z siedzenia.
-Nie nic-mówiła patrząc się w inny punkt w pomieszczeniu.
-Napewno?-zapytał łapiąc ja za podbródek i patrząc jej prosto w oczy, ledwo sie powstrzymywał żeby jie zatopić sie w jej ustach.
-Napewno-odpowiedziała posyłając mu usmiech.
-To dobrze,a teraz zabieraj sie do roboty bo nigdy tego nie skączysz-pokazał ręką na stertę papierów.
-Dobrz,dobrze już-powiedziała i zabrała się za pracę.
Po paru gdzinach pracy Violetta skończyła.
-Dobrze skończyłam, mogę juz iśc do domu?-zapytała zmęczona Violetta.
-Oczywiście że możesz, ja tez już będę się zbierał to do jutra-odpowiedział.
-Do jutra.
Violetta wychodząc z firmy zauwazyła że kieruję się w jej strone ten sam męszczyzna co ja zaczepił w bufecie.
Zaczeła uciekać w inną stronę ale to nic nie dało bo i tak ją złapał i przyszpilił ja do ściany.
-Zostaw mnie!!-zaczeła krzyczeć i wyrywac się mu ale to nic nie dało bo pracownicy już dawno poszli do domu bo skończyli pracę a w firmię została tylko ona i Leon.
-Chyba śnisz żebym sobie ciebię odpóścił-powiedział i zaczoł macać ją po piersiach i jego ręka zaczeła zjeżdżać coraz niżej aż dotrał do jej intymnego miejsca.
Rozdarł jej spódnicę i zaczła ją tam macać, Violetta zaczeła krzyczeć szarpać się z nadziejąże koś przybiegnie jej na ratunek.
I tak sie stało.
Gdy Leon wyszedł z firmy usłyszał krzyki zaczął biegnąć w stronę odgłosów aż zobaczył płaczącą Violettę i rzycił się jej na ratunek.
Leon szybko oddciągną kolesia od Violetty i przyłozył mu parę razy w twarz a on wstsł i przyłozył Leonowi jeden raz ale Leon mu nie był dłuzni i mu oddał oraz wykrzyczał:
-Jusz tu nie pracijesz Diego, nie warz nie zbliżać do Violetty bo pożałujesz!!
Gdy tylko Diego odszedł Leon podbiegł do Violetty i ja przytulił.
-Nic ci nie jest?-zapytała Leon z troską w głosie.
-Nie nic-odpowiedziała łkając.
-Nie mart w się on już tu nie pracuje-powiedział.
-Dziękuję-mówiła Violetta.
-Nie ma za co, a teraz choć pojedziemy do ciebie, ok?-zapytał.
-Okey-mówiła Violetta wstając z podłoża.

Hejo ludziska macie obiecanego OS-a cz I, mam nadzieje że wam się podoba.

Buziaczki;*
Tila

Komentujesz motywójesz :D




3 komentarze:

  1. Zajebisty.
    Diego. Yghhh co za Palant.
    Leon ją obronił.
    Czekam na drugą część 😁

    OdpowiedzUsuń
  2. Leon ją obronił i zakochał się w niej a ona w nim.
    Diego ty palancie, n

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie zbliżaj sie do Vivi ona jest Verdasa
    Pozdrawiam a os zajebisty
    Marzena

    OdpowiedzUsuń